wyjazdu<\/a>. Mamy 40km \u0142agodnego podjazdu (na 1200mnpm) a potem 30km zjazdu. Podjazd jest dolin\u0105 coraz mniejszego potoku, w coraz wy\u017cszych g\u00f3rach. Po porannej szar\u00f3wce wychodzi s\u0142o\u0144ce.
\n
\n<\/p>\nDroga przez g\u00f3ry malownicza, troch\u0119 jak w Dolomitach,
\n
\ntyle \u017ce pe\u0142no tu monastyr\u00f3w:
\n
\nkrzy\u017cy przydro\u017cnych:
\n
\n
\ni okaza\u0142ych ko\u015bcio\u0142\u00f3w:
\n
\nW ko\u0144cu potok przy drodze robi si\u0119 male\u0144ki, pojawiaj\u0105 si\u0119 wyci\u0105gi narciarskie, a krajobrazy ju\u017c zupe\u0142nie g\u00f3rskie:
\n
\nOstatnie klikana\u015bcie km do prze\u0142\u0119czy towarzyszy nam para ps\u00f3w. Przyjazne i zabawne. Chcia\u0142y nam towarzyszy\u0107 i za prze\u0142\u0119cz\u0105, ale oczywi\u015bcie nie nad\u0105\u017cy\u0142y.
\n<\/p>\n
Zjazd wertepiast\u0105 drog\u0105 – d\u0142ugi i przepyszny:
\n
\nwyprowadza na „zachodniobieszczadzk\u0105” r\u00f3wnin\u0119 ko\u0142o Stei (co j\u0105 poznali\u015bmy 4 dni wcze\u015bniej):
\n<\/p>\n
W Stei namawiamy grup\u0119 na odwiedziny w „naszej” restauracji – ju\u017c nie mog\u0119 si\u0119 doczeka\u0107 reakcji pani kelnerki \ud83d\ude42<\/p>\n
Pani popisowa: pokrzykuje na nas, dostarcza ostentacyjnie niepe\u0142ne zam\u00f3wienia (bo „\u017ale zamawiamy”, np. sam kotlet), ale wszystko jest dobre, pani w ko\u0144cu wpada w dobry humor (i wyg\u0142asza do nas d\u0142ugi, niezrozumia\u0142y, a radosny monolog), a miejsce odpowiednie na zako\u0144czenie podr\u00f3\u017cy (czysta toaleta do przebrania si\u0119 przed drog\u0105, pusty plac w pobli\u017cu do pakowania busa). Czyli zamiast pcha\u0107 si\u0119 dalej za miasto, czekamy na busa – jak si\u0119 okaza\u0142o tylko nieco ponad p\u00f3\u0142 godziny, tak \u017ce po skomplikowanym pakowaniu rower\u00f3w i baga\u017cu, ruszamy o 16:00.<\/p>\n
\nPrzejazd do Polski wspania\u0142y. Z dwu powod\u00f3w: Po pierwsze tempo – z powodu znacznej asymetrii ruchu w niedzielne popo\u0142udnie kierowcy po prostu ignoruj\u0105 czerwone \u015bwiat\u0142a na mijankach (ani razu nie zrobi\u0142 si\u0119 zator po\u015brodku mijanki), co pozwoli\u0142o dojecha\u0107 do granicy w raptem 3 godziny. Po drugie dosta\u0142em doskona\u0142e miejsce w busie – zlitowa\u0142 si\u0119 nade mn\u0105 Piotrek z grupy warszawskiej i odst\u0105pi\u0142 miejsce, gdzie mog\u0142em st\u0142uczon\u0105 nog\u0119 wyprostowa\u0107, tak \u017ce w odr\u00f3\u017cnieniu od przejazdu Aiud-Buru jazda by\u0142a nie tortur\u0105, a wygodn\u0105 podr\u00f3\u017c\u0105!<\/p>\n
W Krakowie jeste\u015bmy 2:20 – wysadzaj\u0105 nas na skrzy\u017cowaniu Botewa-P\u00f3\u0142\u0142anki, czyli zgrubsza w po\u0142owie odleg\u0142o\u015bci mi\u0119dzy domem moim i Piotrka. Jeszcze tylko nocny przejazd rowerem przez Krak\u00f3w, k\u0105piel, spanie i rano do roboty.<\/p>\n
\nWyjazd w sumie 1030km<\/strong>:
\n