Dzie\u0144 6: Gijrokaster<\/strong>
\n
\nDzie\u0144 zaczynamy od podjazdu – wracamy t\u0105 sam\u0105 drog\u0105, przez prze\u0142\u0119cz, do g\u0142\u00f3wnej. Tam znowu piekarnik, ci\u0105gniemy pod wiatr, zmieniaj\u0105c si\u0119 na prowadzeniu.<\/p>\nGor\u0105ca droga doprowadza do miasta: Gijrokaster czyli srebrny zamek.<\/p>\n
\n<\/p>\n
Skwar jest straszny, ale w samym zamku b\u0119dzie ch\u0142odniej – musimy tam dotrze\u0107 i si\u0119 schroni\u0107. Podjazd by\u0142 mocny, a skwar wyj\u0105tkowo ci\u0119\u017cki (jak si\u0119 potem okaza\u0142o – przedburzowy), za to w zamku by\u0142o faktycznie ch\u0142odno – od bramy wr\u0119cz wia\u0142o zimnem – wspaniale!<\/p>\n
\n<\/p>\n
Zamek jest ogromny – to wr\u0119cz kiedy\u015b by\u0142o miasto, z warsztatami, kramami, itd. Zosta\u0142y z tego ruiny z chaotycznymi ekspozycjami, ale i tak jest co ogl\u0105da\u0107.<\/p>\n
\n
\n
\n
\n
\n
\n
\n
\n
\n
\n
\n
\n
\n
\n
\n<\/p>\n
A potem zje\u017cd\u017camy do miasta. Na obiad. Restauracji jest mn\u00f3stwo – my wybieramy tak\u0105 z sympatycznym kelnerem i ogr\u00f3dkiem pozwalaj\u0105cym nie wchodzi\u0107 do klimatyzowanej sali. Mateusz zam\u00f3wi\u0142 pizz\u0119 (wreszcie :-)), a ja najsmaczniejsz\u0105 jagni\u0119cin\u0119 jak\u0105 w \u017cyciu jad\u0142em.<\/p>\n
\n
\nA to \u017ce wida\u0107 nas z ulicy nap\u0119dzi\u0142o restauracji kolejnych klient\u00f3w – zar\u00f3wno z polskiej wycieczki autokarowej, jak i reszty naszej grupy.<\/p>\n
\nCzyli nie mamy wyrzut\u00f3w sumienia, \u017ce siedzimy tam d\u0142ugo. Bo przecie\u017c chodzi nam nie tylko o jedzenie, ale i o przeczekanie skwaru.<\/p>\n
Gdy w ko\u0144cu si\u0119 zbieramy, to najpierw okazuje si\u0119, \u017ce Agnieszka nie mo\u017ce odpi\u0105\u0107 roweru (po d\u0142ugich szarpaniach w ko\u0144cu zapi\u0119cie rozbroi\u0142 Longin), a potem postraszy\u0142 deszcz.
\nTo znaczy straszy\u0142 tylko przez chwil\u0119 – zadzia\u0142a\u0142y automatyzmy z Polski, \u017ce deszcz to zimno, k\u0142opot i trzeba si\u0119 ubiera\u0107. Tutaj stwierdzili\u015bmy, \u017ce deszcz tylko nas ucieszy. Niestety sko\u0144czy\u0142o si\u0119 na leciutkiej m\u017cawce i ogl\u0105daniu prawdziwego deszczu z daleka, a same chmury (przez chwil\u0119 da\u0142y och\u0142odzenie) szybko si\u0119 rozwia\u0142y<\/p>\n
\n<\/p>\n
Ci\u0105gniemy dalej g\u0142\u00f3wn\u0105<\/p>\n
\ndolina si\u0119 z czasem zw\u0119\u017ca, pojawiaj\u0105 si\u0119 podjazdy
\n<\/p>\n
Mi\u0142\u0105 niespodziank\u0105 po drodze jest miejsce z wod\u0105 sp\u0142ywaj\u0105c\u0105 z g\u00f3r – pyszn\u0105 i wszechobecn\u0105: zasila „krany” i wodospad, sp\u0142ywa z dachu restauracji, a nawet przep\u0142ywa przez zbiornik w kt\u00f3rym p\u0142ywaj\u0105 \u017cywe pstr\u0105gi na sprzeda\u017c.
\n
\n
\nDzie\u0144 si\u0119 poma\u0142u ko\u0144czy, wi\u0119c remont drogi zmuszaj\u0105cy nas do zjazdu do miasta, traktujemy tylko jako strat\u0119 czasu, cho\u0107 miasto wygl\u0105da ca\u0142kiem ciekawie – z t\u0142umami na deptaku, z jakim\u015b fortem, itd. Ale my musimy dalej.<\/p>\n
Gdy robi si\u0119 szarawo zak\u0142adamy kamizelki i pierwszy raz w czasie tego wyjazdu – ko\u0144czymy dzie\u0144 na lampkach.
\n
\n<\/p>\n
Zje\u017cd\u017camy z g\u0142\u00f3wnej o zmroku, tak \u017ce ostatnie kilometry jedziemy ca\u0142kiem po ciemku – droga wije si\u0119 po zboczu doliny, przez chwil\u0119 trac\u0105c asfalt, ale mapa w kom\u00f3rce pozwala nie mie\u0107 \u017cadnych w\u0105tpliwo\u015bci.<\/p>\n
Nocleg jest na du\u017cej \u0142\u0105ce daleko od jakichkolwiek wiosek, o kilkaset metr\u00f3w od potoku. W \u015bwietle czo\u0142\u00f3wek wynajdujemy miejsca nawet nie tyle bez mr\u00f3wek, co takie, gdzie mr\u00f3wek b\u0119dzie najmniej. Jeszcze tylko k\u0105piel pod rozgwie\u017cd\u017conym niebem i wpadamy w sen.<\/p>\n