dzień 1, dzień 2.

Jedziemy w trójkę. Miejsce zbiórki jest pod Biedronką przy węźle Bieżanowskim, tak więc wschód słońca mam nad Wisłą:

Potem deszczowe i mozolne Pogórze Wielickie


a po nim Przełęcz Słopnicka, o której czytałem w Rowertourze, że jest stroma. I była – dolina zwęża się, tak że droga nie ma jak układać się w serpentyny:

Brak niskich biegów daje w kość, tak że na przełęczy po prostu padam – kładę się na trawie i patrzę w niebo. Pochmurne, ale już zdecydowanie się rozpogadza.


W Zabrzeżu obiad (dobry!) po czym chwila krajówką:

i wjeżdżamy na drogę dojazdową do schroniska na Prehybie:

Pod koniec dnia wzmaga się wiatr i nawet płata nam dziwnego figla: ten słup chwilę wcześniej, stojąc o dwa kroki od nas, stwierdził że spróbuje pofrunąć:

So schroniska docieramy o zmroku, dość solidnie wykończeni – był i dystans (120km) i dwa mocne podjazdy oraz mnóstwo drobniejszych.


Rano górską ścieżką na Radziejową:


gdzie dziś już ładna pogoda i widoki.


A potem szalony zjazd ładną szutrówką. Jedzie się aż za dobrze – łatwo zapomnieć że 40km to sporo gdy w każdej chwili może być dziura, odpływ wody z drogi czy choćby grubsza warstwa żwiru (Krzysiek potem mówił, że na jednym z zakrętów „płynął” na żwirze).

Lądujemy szczęśliwie w Rytrze, gdzie jeszcze raz się wspinamy – do zamku:



po czym przejeżdżamy do Piwnicznej

gdzie wsiadamy w pociąg do Krakowa.