To jedna z ładniejszych pętli koło Krakowa.

Najpierw główną drogą do Proszowic. Ruch w sobotę rano mały, a droga ładna – nie ma co wybrzydzać że „główna”.

Tym razem trochę się spóźniłem na wschód słońca, ale i tak było ładnie:

Potem doliną Szreniawy do Koszyc. Tym razem pojechałem między stawami i to był dobry wybór:



Gdy słoneczko zaczęło grzać na poważnie to Szreniawa zrobiła się naprawdę urokliwa:

W Koszycach przez most na Wiśle i potem pustą, idealną drogą do Rudy-Rysie. Po drodze robi się naprawdę gorąco: +16 stopni w cieniu trochę zaskakuje w styczniu 🙂

Kawałek Puszczy koło Rudy-Rysie jest, jak zawsze prześliczny, a przy tym pusty zupełnie. Idzie przez niego gruntowa droga:



ale próba zjechania od niej na południe (chciałem spróbować wariantu przez Proszówki) kończy się niepowodzeniem – z luźnym piaskiem nie zawalczę moimi oponami 1.5”. Cóż, nie ma mrozu.

Jadę przez Okulice (sanktuarium maryjne):

do kładki nad Rabą w Mikluszowicach:

Według prognozy miało być bezwietrznie, ale od wyjazdu z lasu wieje już okrutnie, więc tempo spada dramatycznie. Trochę lepiej jest na drodze przez Puszczę, ale tylko chwilami.

Tak więc pod Niepołomicami dzwonię do Marzenki, że jednak nie zdążę na obiad i jadę prosto do roboty (na dyżur o 15:00). Tym samym zyskuję sporo czasu, więc próbuję drogi, którą ostatnio jechałem ze 20 lat temu: od Niepołomic południowym brzegiem Wisły. Wtedy było całkiem paskudnie, teraz jest mocno industrialnie (strefa ekonomiczna), ale idzie wytrzymać. Tylko wiatr w twarz coraz mocniejszy – piłuję już na niskim biegu.

Mogę sobie pozwolić na spadek tempa bo mam czas, więc nie ratuję się czekoladą, za to termosy przydają się bardzo! Do Mostu Wandy dojeżdżam już lekko wypruty, ale to już tylko chwilka. W pracy prysznic – jest super!

To był piękny dzień. Od jutra zapowiadają deszcz i ochłodzenie – dobrze wykorzystałem okazję.