Beskid Wyspowy jest teoretycznie bardzo blisko Krakowa, ale w praktyce trzeba się trochę nakręcić, żeby do niego dojechać – po drodze jest Pogórze Wielickie z 3 rzędami wzniesień, których nie da się ominąć. Można jedynie wybierać jak bardzo strome podjazdy chce się zrobić. Najlepsze są te tuż koło Wieliczki – nawet 19%:

Potem zjazd w Dolinę Raby w Borzętach, Myślenice objechane bokiem – przez Zarabie i ładnym asfaltem stromo na górę Chełm:


Na podjeździe mijają mnie szosówkarze, ale także, co bardziej „dotkliwe”: głośno sapiący, ale bardzo sprawny, chudy dziadek-biegacz. Trzeba się bardziej starać 🙂

Na serwisie doarama ten podjazd wygląda tak:

Po podjeździe na grzbiet odbijam na sam szczyt Chełmu, gdzie jem obiad w knajpie koło wyciągu. Poprawny. Sala pełna narciarzy traktujących resztki sztucznego śniegu niezwykle poważnie.

Z Chełmu jadę z powrotem na grzbiet i potem w stronę Lubomira i Kudłaczy. Niebo zachmurzone, ale Tatry trochę widać.

Do schroniska Kudłacze nie dojeżdżam – obiad już jadłem a czas już zaczyna trochę gonić. Próbuję pojechać drogą omijającą Kudłacze, która jest na niektórych mapach, w szczególności Compassowej. Udaje się bez problemu – droga przez las błotnista, ale co to dla mojego roweru. Tylko końcówka trochę straszy zjazdem po zamarźniętym błocie. Pod wyjeździe na asfalt dojazdu pod Kudłacze mam okazję poczuć siłę południowego wiatru – jest tak silny że muszę pedałować na całkiem sporym zjeździe.

Potem spokojna droga do Kasiny. Równo, z wiatrem, miło, tak że podjazd na przełęcz pod Lubomirem przyjmuję z przyjemnością. A potem długi zjazd: najpierw mocny z przełęczy, potem wzdłuż rzeczki, ładnie opromienionej popołudniowym słońcem:

Do Dobczyc nawet nie wjeżdzam tylko od razu jadę obwodnicą na wschód od miasteczka:


bo chcę przejechać przez Hucisko z domem Kantora, gdzie w ogródku stoi krzesło wielkości domu:

Samo Hucisko i wcześniejsze „Górki” robią bardzo przyjemne wrażenie. Co prawda jest to dodatkowy podjazd, ale i okolica (wzgórza, las) ładne i wioska zaskakuje jakimiś lokalnymi przebierańcami (koniec karnawału?).

Pomału się ściemnia. Ostatnim wzórzem do podjechania jest to na którym stoi maszt TV w Chorągwicy. W dolince jest szarawo:

na górze, koło masztu robi się już ciemno:

Z włączonym oświetleniem przejeżdżam Wieliczkę, Bieżanów i na tempo ciągnę do domu, żeby zdążyć z rodzinką do kościoła. Ładny dzień był.